Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książki. Pokaż wszystkie posty

18 września 2024

Oddychać imieniem Jezus

Mnożymy modlitwy i nabożeństwa. Czytamy coraz więcej lektur duchowych. Wstępujemy do licznych wspólnot. Szukamy Boga bardzo łapczywie, a jednak z czasem spostrzegamy, że towarzyszy temu wszystkim jakaś pustka, brak i rozczarowanie. Wtedy wzmaga się w nas frustracja, bo przecież szukamy duchowej satysfakcji tak usilnie i długo, że efekty powinny być widoczne. Efekty. No właśnie. W pewnym momencie, a właściwie za każdym razem, kiedy podejmujemy jakąś duchową inicjatywę, powinniśmy zadać sobie pytanie: „dlaczego właściwie to robię?”, do czego dążę? Naraz może się okazać, że oczekuję czegoś konkretnego, czegoś chcę i pragnę. Może jakiegoś objawienia, które odpowie na moje najważniejsze pytania? Może głębokich doznań emocjonalnych i uniesień duchowych? A może zwyczajnego poczucia, że zrobiłem dziś wszystko, co moje przyzwyczajenie nakazuje (różaniec, koronka, lektura pisma, komentarza, litania, nowenna; za zmarłych, rodziny, ojczyznę, parafię, ofiary wojny, pogan, kapłanów, sieroty i dzieci nienarodzone, biednych, chorych, rządzących...) Dużo chcemy wymodlić z dobroci serca, ale bez ćwiczenia się w ufności, możemy popaść w modlitewną nerwicę natręctw i jedyne co w ten sposób osiągniemy, to potok słów wysłany do Pana Boga w przekonaniu, że On chyba nie wie, ile złego się na tym świecie dzieje i co trzeba by tutaj naprawić.

08 lipca 2024

"Bóg jest piękny"! (O św. Franciszku z Asyżu)

Chodzić śladami Jezusa.

Zanim św. Franciszek zrozumiał, że jedyną drogą do szczęścia i życia w pełni jest podążanie za Chrystusem, prowadził aktywne, rozrzutne towarzyskie życie w Asyżu. Lekką ręką wydawał pieniądze swojego ojca, który choć tego nie pochwalał, przymykał oko na wybryki dorastającego syna. Kiedy jednak Franciszek spotkał Jezusa (żyjącego) w drugim człowieku i przemawiającego do niego z krzyża w kościółku San Damiano i jego rozrzutność przekierowała się na pomaganie biednym oraz odbudowę kościoła, ojciec postanowił interweniować. Jawnie już okazał sprzeciw, a nawet zamknął Franciszka w celi w swoim domu. Był to dla młodego Asyzjaty trudny moment, w którym musiał się zmierzyć nie tylko z zewnętrznymi przeciwnościami, ale znaleźć też wewnętrzną pewność, co do tego, czego oczekuje od niego sam Bóg. Ostatecznie złożył przed ojcem własne ubranie, wyrzekł się nazwiska i oznajmił, że teraz ma jedynie Ojca Niebieskiego. Tak, ogołocony z samego siebie, z własnej woli pozbawiony pieniędzy, tożsamości, domu i rodziny rozpoczął pielgrzymkę ku świętości drogą wytyczoną przez Syna Bożego.

Co mam czynić, by osiągnąć życie wieczne?

"Pewien człowiek, upadłszy przed nim na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Mk 10, 17-22)

Pytamy Boga o wiele rzeczy. Czasami nawet i na kolanach, choć te kolana nie zawsze świadczą, że otwieramy uszy naszego serca, że pytamy z jego głębi, gotowi na przyjęcie każdej odpowiedzi. W modlitwach bywamy gadatliwi (przed czym przestrzegał nas sam Jezus: Mt 6,7-15), skaczemy od pytania do pytania niecierpliwi, gdy odpowiedź nie pada od razu. Czy rzeczywiście zależy nam na usłyszeniu Bożej odpowiedzi? To pytanie powinniśmy zadać sobie sami jako pierwsze i odpowiedzieć na nie w głębi serca tak: "Mów Panie, bo sługa twój słucha.”

Czy spotkałeś Jezusa Zmartwychwstałego?

W głębi każdego serca jest ciche, bezpieczne miejsce - mieszkanie Boga. W tej głębinie wydarza się uzdrawiajace spotkanie z Tym, który nas ukochał i stworzył. W tym miejscu też znajduje się prawda o nas samych; zapis pierwotnego obrazu nas - harmonia skomponowana o nas przez Stwórcę.

Grzech, cierpienie, kłamstwo są tym, co głębinę prawdy zamyka. Ukrywa pod gruzowiskiem nieuporządkowania, niezabliźnionych ran, destruktywnych emocji, fałszywych wyobrażeń. Potrzeba nam spotkać Jezusa Zmartwychwstałego, by w Jego obecności nasze serce doznało uzdrowienia i na nowo zapalało wiarą, nadzieją i miłością; byśmy przeżyli to, co było, w świetle prawdy i Bożej obecności i weszli do nowego życia - pełnego!

Serce to centrum życia człowieka

Od serca się zaczyna. Wszystko. Życie. Od serca, czyli od miłości. Od niej zaczęło się wszelkie życie, ono jest źródłem siły, która każdego dnia pcha nas w codzienność.

W sercu więc zaczyna się życie i przez czynną pracę serca trwa. Jest ono centrum bycia, kwintesencją nas. Ks. Łukasz Kleczka zwraca uwagę, że w momencie przebicia serca Jezusowego, najpierw wypłynęła z niego krew, a potem woda - w tej właśnie kolejności. Utrata krwi oznacza śmierć (na tym momencie, na tragedii Wielkiego Piątku czasami się zatrzymujemy, rozpoznajemy też siebie w cierpieniu Jezusa i dostrzegamy jedynie śmierć. Choć wiemy, że potem nastąpiło zmartwychwstanie, to nie przyjmujemy tej radości na poziomie serca i na poziomie serca sami nie odzyskujemy nadziei, ukojenia przy bijącym, wiecznie żywym sercu Jezusa w obliczu własnych troski oraz zranień). Gdy dostrzegamy wypływającą z serca krew, czyli opuszczajace Chrystusa życie, musimy dostrzegać również wodę - również symbol życia, ale też oczyszczenia. Woda jest wyjątkowym symbolem życia, bo odwoluje się do nowego, oczyszczonego już życia, do odrodzenia. O ile zanurzenie w wodach chrzcielnych obmywa nas z grzechu pierwododnego, o tyle wynurzenie z nich, oznacza odrodzenie do nowego życia, tego w Chrystusie. Symbolika wynurzenia lub przekroczenia wody (często rzeki) wpisała się na stałe do kultury oraz sztuki i zawsze oznacza nowy początek, wielką zmianę, odrodzenie.

04 czerwca 2024

"Tuba Cordis" dla pogłębiających

W marcu b.r. pożegnaliśmy ks. Romana Kneblewskiego - jak podają „internety” kontrowersyjnego duchownego. I owszem, jeśli „contra” oznacza „przeciw”, to był on człowiekiem przeciwstawiającym się: bezmyślności, obłudzie i świętokradztwu. Trudny do zaakceptowania dla tych nowoczesnych i postępowych oraz trudny dla zatwardziałych tradycjonalistów, a jednak nie rozmyty lecz stanowczy; nie radykalny a miłosierny; przede wszystkim używający rozumu i szukający prawdy Bożej między ludzkimi próbami zaszufladkowania wszystkiego i wszystkich.

„Katolekcje” to zbiór zapisanych nagrań, katechez ks. Kneblewskiego, które można odsłuchać na kanale „Tuba Cordis”, poruszających takie tematy jak: historia i tradycja Kościoła, patriotyzm, miejsce Maryi w wierze, celibat czy godne przyjmowanie sakramentów. Każdy z tematów, w charakterystyczny dla siebie sposób, o. Kneblewski rozważa bez poprawności politycznej, formułując jasne i konkretne wnioski, po których czytelnik (lub odbiorca nagrania), może stwierdzić jedynie: „no rzeczywiście”! Ale ma się też ochotę zasłuchać w tych gawędach, odpocząć przy nich, jak przy dobrej, łagodnej i ciekawej rozmowie o sprawach najważniejszych.

23 maja 2024

Żyć w pełni

„Maria obrała najlepszą cząstkę i nie będzie jej pozbawiona” - powiedział Jezus, a wcześniej pouczył: „Troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego”. Jaką „cząstkę” miał na myśli Jezus? Było nią trwanie Marii przy Nim. Towarzyszenie Jezusowi, otwarte uszy (i to uszy serca) na Jego Słowo, było tym, co dało początek jedności między Marią a Jezusem, co dało początek jej wewnętrznej radości, pokoju i poczuciu życia w pełni.

Do życia w pełni potrzeba niewiele, albo tylko jednego - Jego. Z obecnego, otwartego serca wynika trwanie, słuchanie i ufność, i dalej: zjednoczenie.

Zjednoczenie z Jezusem, na poziomie transcendentalnym, jest komunią człowieka z Bogiem, stworzenia ze Stwórcą, ale pozostając na poziomie nawet ziemskim, możemy powiedzieć, że jest dotarciem do głębi swojego jestestwa, poznania siebie na nowo w świetle Bożego zamysłu, czyli życiem (jak to współcześnie mówi) zgodnym z samym sobą. Bóg, stwarzając każdego z nas, uczynił nas na obraz i podobieństwo swojego Syna, więc w swoim korzeniu jesteśmy podobni Jezusowi. Wszelkie niepodobieństwo jako konsekwencja grzechu, który oddala i wypacza, pcha człowieka w samotność, w przestrzeń bez miłości, codzienność pozbawioną Boga.

06 maja 2024

Oto Matka twoja

Matka, która prowadzi nas do Boga. Królowa, która prowadzi nas małżonków do siebie nawzajem. Służebnica, która prowadzi nas do naszego prawdziwego „ja” i uczy, jak to „ja” zespolić z wolą Bożą.

Wiele razy już pisałam, że moja osobista relacja z Maryją miała swoje doliny, cechowała ją oschłość i obojętność, wynikające z niezrozumienia i nieprzyjęcia daru Jej obecności.

W 2021 roku miało miejsce rozpoznanie, które zmieniło tak wiele, że teraz, gdy patrzę wstecz, mam wrażenie, że życie „przed” i „po” to dwie różne rzeczywistości. Takich „przed” i „po” można mieć w życiu bardzo wiele i piękne jest to, że nawracamy się nieustannie, ale istnieją pewne szczególne zwroty akcji. Moim było złapanie Matki za rękę, za różaniec i przyjście do Niej w pierwszą sobotę, a Ona zajęła się resztą. Jakby włożyła moją dłoń w dłoń swojego Syna, bym na nowo odkryła, czym jest miłość i jak ważny jest rozwój duchowy jako nieustanne pogłębianie relacji z Bogiem.

29 lutego 2024

„Nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”

O tempora, o mores! Chciałoby się powiedzieć, patrząc na to, co się dzieje ze współczesną kulturą i sztuką. Ktoś mógłby odrzec: „A co takiego się dzieję?! Postęp i rozwój! Czasy się zmieniają, a o gustach się nie dyskutuje.” Może i nie, ale prawda jest taka, że gust się kształtuje. Cytując Krzysztofa Zanussiego, możemy odpowiedzieć: Gust się ma, albo się go nie ma; jak się nie ma gustu, to nie ma o czym dyskutować.


Janusz Szewczak podejmuje w swojej książce bardzo trudną, śmiałą i potrzebną dyskusję o stanie kultury i sztuki współczesnego świata. Nie jest to sucha analiza historii sztuki, czy przegląd zachodzących zmian, ale głos zaangażowanego człowieka, który tęskni za dawnym pięknem i widzi do czego prowadzi nas ignorancja w temacie estetyki.

Pierwszy rozdział został zatytułowany „Nie daj się zwieść”, a mógłby on widnieć na okładce tej publikacji. Autor demaskuje podstępne działania świata wobec nieświadomego odbiorcy i są to spostrzeżenia tyle śmiałe, co prawdziwe i przerażające. Można by tylko ze zrozumieniem pokiwać głową i załamać ręce w geście już chyba nic nie da się z tym zrobić. Świat tonie przecież w tandecie, bezguściem i brzydocie. Powoli tracimy nawet zdolność do rozpoznawania piękna w muzyce, obrazie i słowie. Muzyka klasyczna stała się „depresyjna”, obrazy sentymentalistów są „nudne”, a Norwida już nikt nie rozumie. W ogóle - na co komu poezja? Jednak po lekturze książki „Piękno zdeptane…” zostaje w czytelniku jakaś determinacja i siła, by to, co piękne, chronić i by kształcić młodsze pokolenie w tym, co ponadczasowo estetyczne.

21 lutego 2024

Człowiek, aby żył, potrzebuje sensu

Współczesny człowiek ma za co żyć, ale nie ma po co żyć - ma środki, ale nie ma sensu.

Viktor Frankl był więźniem obozu Auschwitz. Jako psychiatra analizował zaobserwowane w niewoli ludzkie zachowania, wyciągał wnioski, a po wojnie wprowadzał je w terapię swoich pacjentów.

„Człowiek w poszukiwaniu sensu” to książka o cierpieniu i sensie. Zestawienia niby kuriozalne, gdy pomyśli się o obozach koncentracyjnych, bo gdzie znaleźć sens w tym, co działo się w Auschwitz? A jednak Victor Frankl szuka światła w ciemności i sensu w cierpieniu. Robi to w sposób praktyczny (dokumentuje codzienność obozową, analizuje zjawiska, przytacza problemy swoich pacjentów i praktyki leczenia), ale wielokrotnie ten temat przywodzi na myśl analogię biblijną - heroiczną śmierć, heroiczne cierpienie będące aktem największej miłości. Warto pochylić się nad tym tematem w okresie Wielkiego Postu.

07 lutego 2024

Matka Boga, która jest cała piękna

Dziś kolejny dzień Jezus uczy nas o czystości (Mk 7, 14). Głosi rewolucyjne przekonanie, że nieczystość nie pochodzi z zewnątrz (z jedzenia, z nieumytych rąk czy naczyń). To grzech sprawia, że stajemy się nieczyści, przez co oddala nas od Boga. To w ludzkim sercu rodzą się prawdziwe brudy i sami je pielęgnujemy, przyzwalając sobie wewnętrznie na grzech: myślą, czynami, słowami.

Dlaczego człowiek wszedł w mrok grzechu i w chaos? Ponieważ przestał słuchać Boga.

Nieczystość to przeciwieństwo piękna. Piękno zaś ma swoje źródło w przedwiecznym akcie stworzenia. Gdy Bóg stwarzał świat, wszystkie jego dzieła były dobre - piękne. Tam, gdzie mieszka duch Boży, jest dobro i piękno. To na te cechy reagujemy naturalnym westchnieniem pełnym zachwytu. G.K. Chesterton mówił, że jeśli świat ulegnie zagładzie, to nie ze względu na brak w nim raczy cudownych, ale przez brak zachwytu nad nimi.

01 lutego 2024

Bóg mieszka w głębinach

Pustka jest bardzo ważna, bo właśnie przez nią Pan Bóg subtelnie przypomina: "Widzisz, to cię nie wypełniło".

Nie wierzę już w przypadki, a w Boży ład.
 Pan zaskakuje nas tym, jak wszystko się układa, jak łączy i uzupełnia. Nie zawsze potrafimy to dostrzec. Zazwyczaj książki czekają na swoją kolej i również „Hewel” dojrzewał na półce. Dojrzał tuż przed wyjazdem na rekolekcje w ciszy. Pięknie połączyła się treść tej książki z tym, co odsłoniło się przede mną na rekolekcjach w Centrum Formacji Duchowej. (Dodam, że dla mnie rdzeniem tej książki jest pierwsze 90 stron. 90 wspaniałych stron.)

Wielu ludziom wydaje się, że istnieją jedynie wówczas, kiedy mogą się wypowiedzieć, zabrać głos, przez moment stać się słuchanym, a właśnie to w milczeniu i postawie słuchania poznajemy najgłębiej siebie samych. Bez ciszy, nasze życie to unoszenie się na powierzchni, prześlizgiwanie się przez codzienność. Bóg mieszka w głębinach. W naszych głębinach.

29 stycznia 2024

Głosowali bez Boga

„Trzech papieży. Jeden prawdziwy i dwóch fałszywych? Dwóch prawdziwych i jeden fałszywy? Trzech prawdziwych? Trzech fałszywych?”

Powieść Raspaila przybliża nam część historii kościoła mniej znaną, mniej chwalebną, często pomijaną. (Np. w „Historii Kościoła Katolickiego dla młodzieży” na temat tzw. antypapieża Benedykta XIII jest tylko jedna wzmianka). Poznajemy fragment historii, której wstyd, ukazującą słabość i małość człowieka. Jak kruche, małostkowe i żałosne są ludzkie plany i postanowienia wobec planu Bożego! Czy to On komplikuje czasami nasz ścieżki, byśmy się oczyścili i odnaleźli drogę, czy to my usilnie i głupio mataczymy w planie Bożym, działając po swojemu i ludzkimi drogami?

Jego obrazy niepokoją, każą się zatrzymać

Faktograficznie o życiu Hieronima Bosha wiadomo niewiele. Pomysł, by wypełnić luki wyobraźnią i napisać fabularyzowaną biografię malarza jest cenną okazją na przybliżenie czytelnikom dzieł wybitnego artysty. Genialnie wykonał ten zamysł Irving Stone pisząc (wydaną w 1934 roku) opowieść o życiu Vincentego VanGogha pt. „Pasja życia”.

Wybitni artyści inspirują odbiorców do poszukiwań źródeł i prawdy o okolicznościach powstania największych dzieł. Jednym z wybitnych bez wątpienia był Hieronim Bosh. Jego obrazy niepokoją, każą się zatrzymać, zastanowić. Niejednokrotnie stanowią zagadkę. Przede wszystkim są jednak przestrogą. Bosh talentem malarskim pokazywał wyjęte z koszmaru wizje piekła, konsekwencje życia w grzechu. Te ukwiecone alegoriami obrazy są poematami, które należy czytać i to czytać z uwagą, a nawet lupą w dłoni, bo tło i malutkie postacie zdradzają, że w spokojnym na pozór obrazie czai się zło i polowanie na ludzką duszę, jakby malarz próbował nam powiedzieć: „nie spocznij”. Nawet moment śmierci naznaczony jest u niego kuszeniem i grzechem.

25 stycznia 2024

W największej ciemności jaśnieją ludzie Boga

Maksymilian Kolbe i Rudolf Hoss. Dwaj mężczyźni, którzy spędzili na tej ziemi tyle samo czasu - czterdzieści siedem lat - tyle wystarczy, by zapisać się w historii. Pytanie: jako kto? O. Kolbe został ogłoszony świętym męczennikiem, Hoss - diabłem w ludzkiej skórze.

„47 lat życia” to dwutorowa biografia dwóch ludzi, których ścieżki skrzyżowały się w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Wzrastali w podobnych warunkach, wcześnie poznali wiarę (mały Rudolf był ministrantem). Trudno ocenić, co dokładnie miało wpływ na to, jak bardzo wrażliwość i człowieczeństwo tych dwóch znalazło się na przeciwległych ścieżkach życia, ale w pewnym momencie Hoss zamienił wiarę w Boga na wiarę w ideologię nazistowską. Po tym jak odbył wieloletnią karę więzienia, w odradzającej się pod wodzą Hitlera Rzeszy, rozpoczął karierę zawodową w obozach koncentracyjnych. Gdy w 1941 roku o. Kolbe trafił do Auschwitz, Hoss był tam komendantem.

Jeden ratował dusze, drugi zabijał ciała. Jeden okazywał miłosierdzie, drugi nienawiść. Jeden oddał życie za drugiego człowieka, drugi miał życie skazanych za nic, a będąc obecnym przy gazowaniu i spalaniu zwłok „wykonywał tylko swoją pracę”.

01 stycznia 2024

Codzienne spotykanie z drugim człowiekiem

Komunikacji można się nauczyć, ale z pewnością nauka ta nie bazuje wyłącznie na książkach. Komunikacja to przede wszystkim praktyka i codzienne spotykanie się z drugim człowiekiem w otwarciu na dialog.


Sporo o tym dialogu jest ostatnio na mojej drodze i długo mogłabym o tych sprawach opowiadać, ale chciałabym powiedzieć tu o kilku rzeczach. Parę dni temu miałam okazję uczestniczyć w konferencji, gdzie wielu znakomitych prelegentów opowiadało o łączeniu biznesu z wartościami chrześcijańskimi, o relacji wiary i kultury, o synodalności w Kościele i właśnie o potrzebie dialogu. O potrzebie wysłuchania drugiego. Szczególnie zainteresowała mnie przemowa o. Michała Legana, który oparł swoje wystąpienie na publikacji O. Tokarczuk „Czuły narrator”.

Temat jest mi szczególnie bliski z racji wykonywanego przeze mnie zawodu. Słowo jest moim narzędziem pracy i zawsze podkreślam, że o ile literatura może służyć czystej rozrywce, a samo pisanie może sprawiać przyjemność, to nie jest ono zabawą, którą można traktować bezrefleksyjnie.

01 marca 2023

Cierpienie może zabić duszę, albo dać jej zbawienie

Lęk przed śmiercią sprawia, że większość ludzi zaprzestaje czynić dobro. Nawet niewinny człowiek myśli tylko o sobie, kiedy zapewnia katów o swojej niewinności. Z Nim było inaczej. Męstwo osiąga swój szczyt w zapomnieniu o sobie. On na krzyżu myśli tylko o innych i ich zbawieniu - pisze arcybiskup Fulton Sheen w „Siedmiu cnotach”. Podkreśla nadludzki heroizm Jezusa w momencie śmierci. Ubiera w znacznie i sens cierpienie krzyża, a przede wszystkim podkreśla, że właśnie w krzyżu jest zbawienie.

Cierpienie może zabić duszę albo dać jej zbawienie, wszystko zależy od tego, czy dostrzeżemy w naszym bólu łączność z Tym, który oddał życie za nas wszystkich. To bardzo trudne, bo jako stworzenia cielesne, postrzegamy świat zmysłami, a ich działanie zostaje zakłócone wobec cierpienia. W obliczu cierpienia tracimy rozum. Dlatego męczeństwo za wiarę, to dowód cnoty heroicznej, czegoś ponadludzkiego, czegoś bliższego Bogu.