01 stycznia 2024

Codzienne spotykanie z drugim człowiekiem

Komunikacji można się nauczyć, ale z pewnością nauka ta nie bazuje wyłącznie na książkach. Komunikacja to przede wszystkim praktyka i codzienne spotykanie się z drugim człowiekiem w otwarciu na dialog.


Sporo o tym dialogu jest ostatnio na mojej drodze i długo mogłabym o tych sprawach opowiadać, ale chciałabym powiedzieć tu o kilku rzeczach. Parę dni temu miałam okazję uczestniczyć w konferencji, gdzie wielu znakomitych prelegentów opowiadało o łączeniu biznesu z wartościami chrześcijańskimi, o relacji wiary i kultury, o synodalności w Kościele i właśnie o potrzebie dialogu. O potrzebie wysłuchania drugiego. Szczególnie zainteresowała mnie przemowa o. Michała Legana, który oparł swoje wystąpienie na publikacji O. Tokarczuk „Czuły narrator”.

Temat jest mi szczególnie bliski z racji wykonywanego przeze mnie zawodu. Słowo jest moim narzędziem pracy i zawsze podkreślam, że o ile literatura może służyć czystej rozrywce, a samo pisanie może sprawiać przyjemność, to nie jest ono zabawą, którą można traktować bezrefleksyjnie.

Pisanie powieści (czy jakiejkolwiek literatury) to dość wygodna forma komunikacji. Czytelnik nam przecież nie odpowie (chyba że po przeczytaniu wyśle nam maila, lub zagada na targach książki), nie dopyta na bieżąco o szczegóły, a my nie będziemy w stanie na niczego dopowiedzieć, skorygować ani wyjaśnić. Ma to dobre strony, bo jak to w komunikacji jest, potrzebny jest odbiorca i nasz odbiorca może ów komunikat odczytać po swojemu i dla siebie. Tym pięknym sposobem, ilu czytelników tyle interpretacji, a każdy wyciąga z tekstu coś dla siebie. Istnieje jednak duże niebezpieczeństwo, że autor, który pisze bez baczenia na znaczenie słów, bez zastanowienia, jakie wnioski z tego komunikatu wyciągnie odbiorca, może zostać nie tylko źle zrozumiany, ale może wprowadzić czytelnika w błąd, wywołać w nim poczucie dezorientacji a nawet pustki.

Co powinien robić autor tekstu, by komunikować w sposób pełny i prawdziwy?
  • Powinien poznać swoich bohaterów. Rozumieć ich motywacje, emocje, charaktery.
  • Powinien dokładnie widzieć rozwój opowiadanej przez siebie historii, rozumieć przyczyny, skutki i wpływ zdarzeń na bohaterów.
  • Jednak przede wszystkim powinien kochać swojego odbiorcę. I jest to punkt, który u wielu twórców kuleje. Zapomnieli o nim. Pisarz musi kochać czytelnika. Dbać o niego i pragnąć, by książka, którą mu oferujemy, pozostawiła go lepszym, ubogaconym i piękniejszym.
Nie tylko pisarze, ale wszyscy mówiąc, przekazujemy opowieści. Jakie jeszcze mamy narzędzia, by zostać dobrze zrozumianym i naszym komunikatem wzbogacić odbiorcę? Powinniśmy dobrze, starannie dobierać słowa. Współczesny świat dość często proponuje nam zmianę znaczenie słów, przepisywanie na nowo definicji. Tworzenie nowych słów jest oznaką żywotności języka, ale tworzenie nowych znaczeń, przedefiniowywanie podstaw, to już działanie destruktywne. Słowa znaczą. Wiecie, że jedną z najczęściej udzielanych przez młodzież odpowiedzi na pytanie, co coś znaczy, jest: „to zależy”?

Ostatnio jadąc autobusem, usłyszałam anglojęzyczna rozmowę dwóch młodych kobiet. Nie przesadzę, jeśli powiem, że co trzecim używanym przez nie słowem było: „like” (jakby). Wszytko stało się „jakby”; jest czymś, ale nie do końca; trochę tak, a trochę nie; wydaje nam się, ale do końca nie wiemy, bo może ktoś czuje to inaczej i dla bezpieczeństwa mówimy „jakby”. Ucięliśmy skrzydła prawdzie i powtarzamy, że „zależy jak leży”, „zależy od punktu widzenia” i „prawda leży po środku”, a (nie)stety prawda leży tam, gdzie leży. Słowo znaczy to, co znaczy. Dlaczego tyle o słowie w tej przestrzeni poświęconej duchowości? Bo wśród wszystkich słów jest jedno najważniejsze: Słowo, od którego wszystko się zaczęło i wszystko co jest i co powstaje, czerpie swoje źródło. O. Legan zaczął swoją przemowę stwierdzeniem, że jedyną wartą opowiedzenia historią jest Ewangelia - historia o prawdziwej miłości i poświęceniu. To historia Prometeusza, Orfeusza, wielu męczenników, o. Kolbego, każdego, kto oddaje swoje życie dla drugiego człowieka, kto działa nie dla siebie, a dla innych, kto dostrzega swoje powołanie i wartość na tym świecie, by uczestniczyć w dziele Bożym.
Słowo.

Jeżeli w opowiadanej historii nie ma Słowa, to nie ma w niej prawdy, a gdzie nie ma prawdy, tam jest kłamstwo, a wiemy, kto jest ojcem kłamstwa. Gdy Jezus spotykał opętanego i gdy demon przemawiał do Niego przez usta człowieka nakazywał mu milczenie. Szatan nie ma Słowa, lepiej więc, by nie strzępił języka.

Czytając niedawno listy Małej Arabki, natrafiłam na piękne wyznanie bł. Mariam. Pisała, że nie boi się diabła, bo znalazła sposób na to, by nie słuchać jego gadzich słów. Stwierdziła, że zatyka sobie uszy dwoma (jak to dziś mówimy) stoperami. Pierwszym jest pokora, a drugim posłuszeństwo. Jeśli wyjmę oba te korki z moich uszu przez pychę i własną wolę, wpadnę w jakąś dziurę i zatracę się. Ale jeśli przez te dwie cnoty moje uszy są zamknięte, pójdę prosto do Jezusa. Ani woda, ani ogień, ani Szatan, ani piekło, nic nie może mnie zatrzymać ani mi przeszkodzić, by iść do Jezusa. Widzę Mariam, jak idzie przez gwarne miasto. Huczne i chaotyczne, a z każdej strony bombardują ją kłamstwa i pokusy. W jej wyciszonym wnętrzu panuje pokój, bo zna ona prawdę, bo rozumie, czym naprawdę jest ta pokora i posłuszeństwo (nie w ich współczesnych, wypaczonych znaczeniach). Jej spokój najlepiej komunikuje prawdę.

Tak jak w komunikacji ważne są nie tylko same słowa, ale również nasze zachowanie, mimika, ton głosu, tak też jest jeden najważniejszy element, o którym już wcześniej wspomniałam: miłość. Gdzieś między Edenem i „tutaj” pomieszały się nasze języki. Nie tylko te słyszalne, zewnętrzne, narodowe. Pomieszały się nasze języki wewnętrzne, straciliśmy jedność, która pozwala nam pozostać prawdziwie indywidualnymi. Miłość jest jedynym uniwersalnym językiem, jaki mamy do dyspozycji. Tylko przekaz oparty na miłości - czuły - będzie prawdziwy i będzie pochodził od Źródła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz