07 września 2024

Otworzyć się na słowo jak o. Jordan

„Słowa Ewangelii Janowej: „A to jest życie wieczne: aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” stały się dla Ojca Jordana treścią życia i działania, jego duchowości i apostolskiej gorliwości. Są też głównym mottem życia i działania Salwatorianów, rodziny duchowej Ojca Jordana. Życie wieczne jest poznaniem odwiecznego Słowa Boga i apostołowaniem, dlatego to wołanie skierowane do każdego, kto choć trochę czuje się spokrewniony z pragnieniem Chrystusa, aby poznał Boga: „Bądź prawdziwym Apostołem Jezusa Chrystusa i nie spocznij, aż nie zaniesiesz Słowa Bożego do wszystkich zakątków świata! Bądź prawdziwym heroldem Najwyższego! Jak orzeł przelatuj nad ziemią i głoś Słowa Boże!” (I/182).” (ks. S. Horn SDS)

Jutro 8-go września wspominamy narodziny dla nieba o. Franciszka od Krzyża Jordana - założyciela Rodziny Salwatoriańskiej. Czytając jego „Dziennik duchowy”, szybko zrozumiemy, że był człowiekiem nasiąkniętym słowem Bożym. Cytaty z Pisma lub jego parafrazy są obecne niemalże na każdej stronie. Wiele z nich powraca i zostały zapisane przez ojca założyciela w różnych momentach jego życia. Zacytowany na początku fragment o poznaniu Boga był nie tylko „treścią życia i działania” o. Franciszka, ale stanowił moment graniczny. Przejściowy z życia pełnego pytań, do życia w pełni otrzymaną od Boga odpowiedzią.

Był rok 1880, kiedy o. Jordan przyjechał do Ziemi Świętej i Libanu. Podczas pobytu podjął wędrówkę po libańskich, skąpanych słońcem wzgórzach. Zmęczony długim marszem usiadł zapewne w cieniu jednego z cedrowych drzew i łapiąc oddech, zapatrzył się na piękno otaczającego go stworzenia. W tej samotności i ciszy zatopił się w modlitwie, a do jego serca zaczęły spływać słowa Pisma Świętego. Przemówiły prosto do jego duszy, jakby otwierając mu oczy po raz pierwszy. Naraz zrozumiał, czego oczekuje od niego Bóg. W jednej chwili jego powołanie stało się dla niego tak jasne, że trwał przy nim do końca życia, a w momentach słabości i zwątpienia wracał wspomnieniami do tej jednej, kluczowej dla niego chwili. Chwili, w której spotkał żywego Boga obecnego w Jego słowie. Odtąd patrzył na świat innymi oczami, słuchał innymi uszami, a gdy głosił Dobrą Nowinę, robił to pełen Ducha.

„[Jezus] wziął go na bok, z dala od tyły, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: <Effatha>, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.” (Mk 7, 31-37) Tak jak Jezus uzdrowił głuchoniemego swoim jednym słowem, tak samo pragnie uzdrawiać nim nas i całe nasze życie. Swoim słowem pragnie nas prowadzić. Tylko, czy my nauczyliśmy się słuchać? Czy potrafimy przebić się przez powierzchnię Ewangelii? Otworzyć oczy i uszy serca, by właśnie nimi zacząć czytać słowo Boże?


Żyć Ewangelią

„Czytaj częściej Pismo Święte; albo lepiej: nigdy nie wypuszczaj Pisma Świętego ze swoich rąk! Sen powinien zastać cię z Biblią w ręce, a święte strony niech przyjmą twoją skłaniającą się głowę.” (św. Hieronim).
 
Nie tylko czytać Ewangelię, ale żyć Ewangelią - to postawa, której uczył nas Jezus, którą rozumiał i praktykował o. Jordan i wszyscy święci. Słowo Boże jest bowiem żywe, więc w życiu musi być realizowane. Ks. Franciszek Blachnicki w książce „Sympatycy czy chrześcijanie” przypominał, że dojrzałe chrześcijaństwo według Biblii to takie, które wytwarza spontaniczny owoc uczynków, czyli uczynki są dowodem, że wiara jest autentyczna. Nie wystarczy więc nabożne, codzienne czytanie Pisma Świętego - trzeba je jeszcze wcielać w życie. Z początku wymaga to od nas skupienia, zaangażowania, badania sumienia, ale z czasem, kiedy serce ulega przemianie, nie musimy już się nad tym zastanawiać, czy analizować każdej sytuacji, żeby dobrze czynić - uczynki stają się właśnie spontaniczne!
 
Serce odmienione słowem Bożym staje się wrażliwsze na otaczający go świat. Rzeczywiście może to być życiowy przewrót kopernikański, choć dotyczący codzienności i małych, niepozornych spraw. W oczach Boga małe jest wielkie, a my, w naszym skażeniu grzechem, z naszymi ambicjami i wiecznie nienasyconym ego pragniemy rzeczy wielkich i głośnych. Oczywiście, że wielkie i głośnie dzieła są piękne, o ile pozostają owocem czystego serca, są realizowane w pokorze i jedności z Bożą wolą. Jednak nie wszyscy zostajemy powołani do takich dzieł. Nie znaczy to, że nasza tzw. szara codzienność ma być pozbawiona piękna, szlachetności i miłości. Przeciwnie.
 
Żyć Ewangelią to podążać śladami Jezusa w postawie serca i gotowości służenia bliźnim. Stwierdzenie: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” wyraża jasno, którędy przebiega droga do wąskiej bramy prowadzącej ku Niebu. Bł. Franciszek Jordan nie bez powodu umieścił Krzyż w swoim imieniu. Powtarzał, że dzieła Boże rosną tylko w cieniu Krzyża. Ukrzyżowanie siebie nie oznacza tyle, co odmawianie sobie jakichś przyjemności (byłoby to duże uproszczenie). Stawianie siebie na ostatnim miejscu, jest odkryciem, że największa radość duszy wypływa z dawania. Że pokój serca jest owocem działania z miłością. A ponad wszystko, że: im mniej mnie, tym więcej Jezusa we mnie, a tym samym (paradoksalnie): im więcej Jezusa we mnie, tym więcej prawdziwego mnie we mnie samym!
 
Każdego dnia Bóg mówi do nas o naszym życiu przez słowa Pisma Świętego. Czasami są to słowa pociechy, niosące wielką radość, a czasami takie, które skonfrontują nas z niewygodną prawdą o naszych wyborach. Nie powinniśmy się bać jej odczytania i przyjęcia, ponieważ prawda zostaje przedstawiona zawsze w świetle Bożej miłości ku nam i ma nas prowadzić do życia w pełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz