Od serca się zaczyna. Wszystko. Życie. Od serca, czyli od miłości. Od niej zaczęło się wszelkie życie, ono jest źródłem siły, która każdego dnia pcha nas w codzienność.
W sercu więc zaczyna się życie i przez czynną pracę serca trwa. Jest ono centrum bycia, kwintesencją nas. Ks. Łukasz Kleczka zwraca uwagę, że w momencie przebicia serca Jezusowego, najpierw wypłynęła z niego krew, a potem woda - w tej właśnie kolejności. Utrata krwi oznacza śmierć (na tym momencie, na tragedii Wielkiego Piątku czasami się zatrzymujemy, rozpoznajemy też siebie w cierpieniu Jezusa i dostrzegamy jedynie śmierć. Choć wiemy, że potem nastąpiło zmartwychwstanie, to nie przyjmujemy tej radości na poziomie serca i na poziomie serca sami nie odzyskujemy nadziei, ukojenia przy bijącym, wiecznie żywym sercu Jezusa w obliczu własnych troski oraz zranień). Gdy dostrzegamy wypływającą z serca krew, czyli opuszczajace Chrystusa życie, musimy dostrzegać również wodę - również symbol życia, ale też oczyszczenia. Woda jest wyjątkowym symbolem życia, bo odwoluje się do nowego, oczyszczonego już życia, do odrodzenia. O ile zanurzenie w wodach chrzcielnych obmywa nas z grzechu pierwododnego, o tyle wynurzenie z nich, oznacza odrodzenie do nowego życia, tego w Chrystusie. Symbolika wynurzenia lub przekroczenia wody (często rzeki) wpisała się na stałe do kultury oraz sztuki i zawsze oznacza nowy początek, wielką zmianę, odrodzenie.
Serce Jezusa to nie tylko organ, coś zgoła samoistnego lub nietożsamego z samym Jezusem - przeciwnie - Jego serce to kumulacja Jezusa. Przymioty serca, które wypowiadamy w litanii, to cechy Jezusa.
Serce to centrum naszego ciała - jest pierwotnym ziarnem, z którego wyrastaliśmy (fizycznie, mentalnie i duchowo...), by więc poznać siebie, dopuścić nasz prawdziwy, wewnętrzny głos, musimy poznać, jakie jest nasze serce, jego stan i pragnienia.
Jako że zostaliśmy stworzeni na konkretny obraz i podobieństwo (naszym pierwowzorem jest Syn Boży), proces poznawania swojego serca jest możliwy jedynie w procesie równoczesnego poznawania serca Jezusowego przez Jego kontemplację. Mogłabym cytować całe paragrafy tej publikacji, będącej zapisem sesji przeprowadzonej w CFD, ponieważ ubiera ona w słowa to, co od tygodni towarzyszyło mi w rozważaniach i doświadczeniach. Zwyczajnie więc odsyłam was do książki - niezwykle cennej i ważnej szczególnie w czerwcu, gdy uczestniczymy w nabożeństwach ku czci Serca Jezusowego. Porządkuje ona sprawy najważniejsze i porusza kwestie praktyczne, pozwalając sformułować wniosek: jaka kontemplacja, takie spotkanie; jakie spotkanie, takie poznanie; jakie poznanie, taka relacja.
Relacja z Jezusem jest warunkiem rozwoju duchowego. Nie da się pogłębić wiary bez zbudowania tej relacji. Warunkiem zacieśniania relacji, budowania zaufania i przyjaźni jest poznanie, będące efektem kontemplacji, czyli modlitwy obecności, która ma miejsce w spotkaniu dwóch serc. Serca Jego z sercem twoim. Jego - obnażone w Najświętszym Sakramencie. Twoje - (przed Nim) otwarte i skruszone, gotowe, by słuchać Jego miłości, Jego żywej obecności i Jego słowa. W litanii pada wezwanie - Serce Jezusa, ze Słowem Bożym istotowo zjednoczone. Nic więc dziwnego, że owocem modlitwy adoracyjnej jest czasami fragment Słowa Bożego (przychodzący jakby nie wiadomo skąd i idealnie pasujący do okoliczności naszego życia), a to słowo przychodzi nam do serca właśnie z Jego serca!
Gdzieś na dnie serca człowieka jest ukryte małe, ciche miejsce - mieszkanie Boga, który nieustannie do nas mówi. Gdy Go nie słyszymy, to dlatego, że zamknęliśmy okna i drzwi naszego serca. Najczęściej robimy to nieświadomie z powodu naszych obaw, zranień i grzechu. Pierwszym krokiem do otwarcia (lub chociaż uchylenia ich) jest pragnienie, chęc pojednania i danie tego świadectwa - swoją obecnością.
/Panie, oto przychodzę, jestem. Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz, nie słyszę Twojego głosu, ale wiem, że tutaj jesteś i że mnie kochasz. Ulecz we mnie to, co nie pozwala mi być blisko Ciebie. Weź moje serce w swoje Boskie ręce i stwórz je na nowo na wzór serca Twojego./
Dobrze znany jest obraz Jezusa pukającego do drzwi pozbawionych klamki. Artysta przedstawił w ten sposób serce człowieka, które można otworzyć Bogu jedynie od środka. Bóg nie wdziera się na siłę do naszego zycia i nie pakuje się tam, gdzie zwyczajnie nie ma dla Niego miejsca. On zawsze czeka. Obecny tuż obok, trwajacy w tabernakulum. "Wszędzie tam, gdzie płonie wieczna lampka, jest życie, które jest konkretnym sygnałem: Nie jesteś sam." Ta obecność, to życie jest wieczne. I wiecie, jaka jest dobra nowina? Że chce ono zamieszkać w nas, chce się stać naszym życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz