18 września 2024

Oddychać imieniem Jezus

Mnożymy modlitwy i nabożeństwa. Czytamy coraz więcej lektur duchowych. Wstępujemy do licznych wspólnot. Szukamy Boga bardzo łapczywie, a jednak z czasem spostrzegamy, że towarzyszy temu wszystkim jakaś pustka, brak i rozczarowanie. Wtedy wzmaga się w nas frustracja, bo przecież szukamy duchowej satysfakcji tak usilnie i długo, że efekty powinny być widoczne. Efekty. No właśnie. W pewnym momencie, a właściwie za każdym razem, kiedy podejmujemy jakąś duchową inicjatywę, powinniśmy zadać sobie pytanie: „dlaczego właściwie to robię?”, do czego dążę? Naraz może się okazać, że oczekuję czegoś konkretnego, czegoś chcę i pragnę. Może jakiegoś objawienia, które odpowie na moje najważniejsze pytania? Może głębokich doznań emocjonalnych i uniesień duchowych? A może zwyczajnego poczucia, że zrobiłem dziś wszystko, co moje przyzwyczajenie nakazuje (różaniec, koronka, lektura pisma, komentarza, litania, nowenna; za zmarłych, rodziny, ojczyznę, parafię, ofiary wojny, pogan, kapłanów, sieroty i dzieci nienarodzone, biednych, chorych, rządzących...) Dużo chcemy wymodlić z dobroci serca, ale bez ćwiczenia się w ufności, możemy popaść w modlitewną nerwicę natręctw i jedyne co w ten sposób osiągniemy, to potok słów wysłany do Pana Boga w przekonaniu, że On chyba nie wie, ile złego się na tym świecie dzieje i co trzeba by tutaj naprawić.

17 września 2024

Jeden, dwa, trzy...

Dokładnie trzy lata temu dorzuciłam swoje trzy grosze w przestrzeni internetowej na temat wiary. 17-go września 2021 roku powstała "Rycząca owieczka". Ponad trzy lata temu dokonał się w moim życiu swoisty 
(choć nie pierwszy) przewrót kopernikański, w którego konsekwencji centralne miejsce prawidłowo zajął Bóg. Przekroczyłam próg Pisma Świętego, próg różańca, próg lektur duchowych i w mojej codzienności zaczęły formować się inne wartości, a priorytety pozmieniały dotychczasowe miejsca. Wszystko wydarzało się w procesie. Małymi krokami nabierało ładu, pogłębienia, a relacja z Jezusem stawała się tym głębsza, im głębiej poznawałam to, w co wierzę i Tego, któremu wierzę i którego pokochałam. Była to osobista Pascha, wyście w drogę za Pasterzem, a droga, którą idę, nie będzie miała końca na tym świecie. To proces ciągłego poznawania Jego i siebie, wybierania i rezygnowania, nawracania serca, uczenia się tego, czym jest Miłość.

14 września 2024

W cieniu krzyża

Jezus nie uczy nas szukania cierpienia. Tego szukać nam nie trzeba, bo ono zwyczajnie jest. Odkąd na świecie jest grzech, są w nim choroby, ból i łzy. Śmierć jest konsekwencją grzechu, która nie była wpisana w Boski plan na początku stworzenia. Na kartach Pisma Świętego parokrotnie czytamy o smutku Jezusa, o tym, że zapłakał nad losem człowieka. Boga nie cieszy ludzkie cierpienie.

„Cierpienie samo w sobie nie czyni nas lepszymi, a wręcz możemy stać się gorsi. Żaden człowiek nie stał się lepszy tylko dlatego, że bolało go ucho. Cierpienie, które nie jest uduchowione, nie czyni człowieka lepszym, ono go niszczy. Złoczyńca po lewej Stonie nie stał się lepszy po ukrzyżowaniu: to ciemnienie go przeszyło, poparzyło i poplamiło jego duszę. Odmawiając cierpieniu jakiegokolwiek sensu, kończy na myśleniu tylko o sobie i o tym, kto mógłby zdjąć go z krzyża.

Taki jest los tych, co stracili wiarę w Boga. Nasz Pan na krzyżu jest dla nich tylko jednym ze skazańców w historii. Potrafią odkryć przeznaczenie rzeczy, którą biorą do rąk, ale nie pytają o sens własnego życia. A skoro żyją bez celu, cierpienie czyni ich zgorzkniałymi, zatruwa ich, aż w końcu wielkie podwoje życiowej szansy zatrzaskują się tuż przed ich nosem i podobie jak złoczyńca po lewej stronie odchodzą w ciemność bez błogosławieństwa.” (Abp Fulton Sheen)

12 września 2024

Ikonopisarstwo - droga poznawania

Poznajemy się krok po kroku. Powoli i mozolnie, przez ciemność przechodzimy do jasności, przez własną słabość i niemoc. Właśnie w najtrudniejszych chwilach wychodzą nasze braki. Pycha, przywiązanie, niedbalstwo. Głęboki oddech, spojrzenie w oczy świętego, wspomnienie jego drogi i jego życia, by zresetować stan serca i wrócić, gdy będzie łagodne i czyste. Modlitwa przed podjęciem jakiegokolwiek działania nie jest możliwością, a koniecznością. Bez niej nic, bo do wszystkiego należy podchodzić cierpliwie i łagodnie, roztropnie i z wiarą, a nade wszystko z pokojem w sercu.

Nie trzeba byśmy się obawiali. Rezygnowali przez wzgląd na niedomagania czy niewiedzę. Mamy już drogowskaz. Szablon postępowania - wyznaczył go Chrystus. To szablon miłości, przebaczenia, dawania siebie, nieoceniania i znoszenia słabości innych. Wiemy jak, chociaż wiadomo - nie zawsze wychodzi tak, jak zamierzaliśmy.

07 września 2024

Otworzyć się na słowo jak o. Jordan

„Słowa Ewangelii Janowej: „A to jest życie wieczne: aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” stały się dla Ojca Jordana treścią życia i działania, jego duchowości i apostolskiej gorliwości. Są też głównym mottem życia i działania Salwatorianów, rodziny duchowej Ojca Jordana. Życie wieczne jest poznaniem odwiecznego Słowa Boga i apostołowaniem, dlatego to wołanie skierowane do każdego, kto choć trochę czuje się spokrewniony z pragnieniem Chrystusa, aby poznał Boga: „Bądź prawdziwym Apostołem Jezusa Chrystusa i nie spocznij, aż nie zaniesiesz Słowa Bożego do wszystkich zakątków świata! Bądź prawdziwym heroldem Najwyższego! Jak orzeł przelatuj nad ziemią i głoś Słowa Boże!” (I/182).” (ks. S. Horn SDS)

Jutro 8-go września wspominamy narodziny dla nieba o. Franciszka od Krzyża Jordana - założyciela Rodziny Salwatoriańskiej. Czytając jego „Dziennik duchowy”, szybko zrozumiemy, że był człowiekiem nasiąkniętym słowem Bożym. Cytaty z Pisma lub jego parafrazy są obecne niemalże na każdej stronie. Wiele z nich powraca i zostały zapisane przez ojca założyciela w różnych momentach jego życia. Zacytowany na początku fragment o poznaniu Boga był nie tylko „treścią życia i działania” o. Franciszka, ale stanowił moment graniczny. Przejściowy z życia pełnego pytań, do życia w pełni otrzymaną od Boga odpowiedzią.

04 września 2024

Kiedy święty chce prowadzić - Padwa

Święty Antonii Padewski, wła
śnie ten od rzeczy zagubionych, sam się kiedyś zgubił, by potem odnaleźć drogę swojego powołania. Nie będzie to jednak wpis biograficzny o Antonim, a opis wakacyjnej przygody, poznania i początku relacji między mną a tym portugalskim świętym.

Jak to często bywa z zaskakującymi wydarzeniami wszystko zaczęło się od skrupulatnego planowania. Siadając przed mapą Włoch, postanowiłam, że w tym roku jednym z naszych punktów pielgrzymkowych będzie Padwa, oddalona prawie trzy godziny jazdy samochodem od naszej wypoczynkowej bazy w rejonie Marche. O Padwie słyszeliśmy już dużo dobrego, choć sam św. Antonii nie był nam szczególnie bliski. Kojarzyliśmy go jedynie z chlebem i rzeczami, które gdzieś się zapodziały.

Nim odwiedziliśmy Padwę, pewnego dnia odbyliśmy dwugodzinną podróż do Bolonii. Wyprawa okazała się na tyle wymagająca, że zaczęliśmy wątpić w sens wycieczki do jeszcze dalej położonej Padwy. Zaczęło się ludzkie kalkulowanie. Czy chcemy spędzić łącznie sześć godzin z dziećmi w samochodzie, by cztery godziny pochodzić po Padwie? Na miejscu z pewnością czekają nas też problemy parkingowe, tłumy turystów i (zdaniem aplikacji meteorologicznej) ulewa. Poza tym mieliśmy znaczniej bliżej do ukochanego przez nas Asyżu, do którego uwielbiamy wracać wielokrotnie w ciągu roku. Właśnie tam, w bazylice św. Franciszka, poznaliśmy dobrych ludzi z wyd. Bratni Zew, którzy mimochodem zapytali nas o Padwę. Wytłumaczyliśmy, że w tym roku postanowiliśmy ją sobie darować, ale w odpowiedzi usłyszeliśmy, że kiedyś musimy odwiedzić św. Antoniego, bo to wyjątkowy, wspaniały święty!

03 września 2024

Moc milczenia, moc obecności


„Każde pokolenie musi uczyć się na nowo mocy milczenia, mądrości zwracania się do wewnątrz, 
aby Twoje światło było przewodnikiem do świętości.”
(Psalm 145, Nan Merrill)

Coraz trudniej przychodzi nam zwracanie się do wnętrza. Toniemy w morzu bodźców i informacji. A jeśli trudno jest nam, to o ile trudniej będzie naszym dzieciom, które w tym natłoku wzrastają? Być może będą dużo lepsi od nas w znajdowaniu ciszy pośród chaosu, a może nie będą w stanie znieść ciszy w ogóle?

„Pustkę [próbujemy] zagadać niepotrzebnymi słowami lub zagłuszyć jedzeniem, chwilowymi przyjemnościami, nadmiarem dźwięków lub obrazów. Jeśli człowiek odkrytego w sobie braku nie wypełni Bogiem, będzie szukał bóstw, a one wpędzą duszę w jeszcze większy zamęt. Ta przejmująca pustka, której niektórzy doświadczają mocniej niż inni, przypomina o tęsknocie, o tym, że nasz dom znajduje się zupełnie gdzie indziej.” („Hewel” K.Pałys OP)

O. Pałys ma na myśli oczywiście dom niebiański, dom wiecznego szczęścia i miejsce, z którego wyszliśmy. Dom jest przy Bogu, a tam (jak to już pewnie nieraz słyszeliśmy i co mogło wzbudzać nasz niepokój) jest tylko miłość Boża i niczego innego nie będzie nam potrzeba. Jak to? Nie będzie muzyki, dobrej kawy i książek? Miłego towarzystwa, kultowych filmów, plaż i parków rozrywki? Jakoś umyka nam fraza: „niczego innego nie będzie nam potrzeba”, czyli: nie będzie tęsknoty, bo największa z nich zostanie zaspokojona - tęsknota za miłością, za komunią stworzenia ze Stwórcą.