„Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. (…) Oto posyłam was jak owce między wilki” - powiedział Jezus, rozsyłając siedemdziesięciu dwóch uczniów na kartach Ewangelii według św. Łukasza; Ewangelii, która w liturgii Kościoła była czytana w dniu moich narodzin. Chociaż nie ona zainspirowała nazwę „Rycząca owieczka”, to jest jednym z wielu potwierdzeń, że dobrze mi w tej owczej skórze. Jak w domu. Wielokrotnie była i jest ona dla mnie drogowskazem. Owieczki w tej perykopie nie są zamknięte w bezpiecznej zagrodzie, gdzie ich jedyną rolą jest trwanie i słuchanie pasterza. Te owieczki zostają posyłane. Mają iść i świadczyć, więc Jezus powierza im niejako rolę pasterzowania. To ryzykowne działanie, bo owieczka, która wychodzi w świat, która ośmiela się dać świadectwo, naraża się na różne niebezpieczeństwa. Wewnętrznie grozi jej pycha, zatwardziałość, przerost ambicji, a zewnętrznie… cóż - wiadomo, że nie będzie krytykowany tylko ten, który nic nie mówi i nic nie robi. Jak się przed tym wszystkim bronić? Są dwa niezbędne elementy: stałe odświeżanie pamięci o tym, kto cię posłał, kto jest twoim Pasterzem i utrwalanie relacji z nim oraz stała, pogłębiana formacja, bo: by dawać, trzeba najpierw mieć.
Zdarzyło się w ubiegłym roku, że „przypadkowo” napotkany człowiek, w niespodziewanej rozmowie, nie wiedząc o mnie absolutnie nic, powiedział: „Kiedy na ciebie patrzę, widzę, że jesteś owieczką”. Przytoczył też często padające stwierdzenie, że ludzie dzielą się na pasterzy, owce i wilki. Czy jest to jednak dla każdego z nas stała rola na całe życie? Patrząc wstecz na moje osobiste doświadczenia oraz rozmaite relacje, muszę stwierdzić, że nie. Owieczką się bywa. Wilkiem się bywa. Pasterzem się bywa. Zdarza się, że wilk pokornieje, pasterz gorszy, a owieczka zabiera głos. Zdarza się też, że owieczka zwodzi na manowce, pasterz szuka oparcia, a wilk staje w obronie słabszego. Nie jest to przejaw chaosu, a świadectwo, że życie człowieka jest drogą pokrętną, pełną potknięć i wzlotów pchniętych łaską; świadectwo, że wszyscy podróżujemy ku wieczności, jesteśmy częścią żywego Kościoła pod opieką Boskiego Arcypasterza. I choć powołania mamy różne, to życie kieruje nas na rozmaite tory, gdzie wymagane są od nas różne role na dany czas.
Czasami potrzeba byśmy jedynie pokornie się podporządkowywali (nawet w niewygodnej sytuacji), ale innym razem pożądane jest od nas działanie w słowie lub czynie. Zawsze jednak wymagane jest od nas słuchanie. Otwarcie uszu serca na słowa bliźniego i Słowo Boga (to żywe i skuteczne). Bez słuchania nie jest możliwe rozeznanie i wypełnienie powierzonego nam powołania. Bez gotowości wzajemnego słuchania, nie jest możliwe budowanie relacji; relacji w której może objawiać się Duch Boży, i na której budują się cnoty: miłości, wiary i nadziei.
We wrześniu „Ryczącej owieczce” stukną trzy lata. Patrzę wstecz na swoją drogę i widzę piękno Bożego planu, którego realizacja tkała się misternie i cudownie poprzez ludzi, lektury, miejsca i okoliczności. Pasmo spotkań, zmian, uświadomień wewnętrznych, przełamywania siebie i porzucania przyzwyczajeń było dotąd tak hojne, że czasami trudno mi było je unieść, zachowując twarz pokerzysty. Jest tak, że kiedy Słowo osądza pragnienia i myśli serca, i kiedy rozdziela duszę od ducha, a stawy od szpiku (Hbr 4,12), to ból miesza się ze słodyczą. Grecy nazywali to katharsis (oczyszczenie) i takie właśnie jest spotkanie Zmartwychwstałego: oczyszczające, dające nowe życie. Kiedy więc Ten mówi: „Idźcie”, to należy pójść z ufnością. Kiedy mówi: „Głoście”, to należy głosić z ufnością. (Ps 117)
Ufność jest cechą owieczki i dziecka. Do ufności zachęca nas Psalm 23, pocieszając serce pogrążone choćby w największym zasmuceniu lub strachu. Zamknij oczy i stań pośród nasyconych zielenią pól, falujących dzięki lekkim podmuchom wiatru. Ten wietrzyk niesie ci głos twojego Pasterza, który woła cię po imieniu. I wiesz, że kiedy podążysz za tym głosem, niczym po nitce, trafisz w bezpieczne miejsce, w kochające ramiona tego, którzy jest gotowy oddać za ciebie życie.
Ps 23. Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz