Dziś wspominamy bł. Franciszka Marię od Krzyża Jordana - założyciela salwatorianów, gorliwego rycerza walczącego, by każda dusza dosięgła Nieba.
„Święcie żyć i umierać, i wszystkich uratować!”
Historie świętych bywają zaskakujące, czasami nawet fantastyczne (!). Do mojego serca trafiają jednak te, w których Prawda objawia się prostaczkom. To, co po ludzku absurdalne - jak to, że po ośmiu wiekach nadal mówimy o św. Ricie, kobiecie z wioski otoczonej górami - jest często dowodem Bożej miłości i tego, że głęboka wiara nie ma granic, a świętość przekracza zarówno przestrzeń, jak i czas.
Historia o. Franciszka Jordana jest jedną z tych o przekraczaniu granic. Zaczyna się od tego, że chłopak z małej wioski, urodzony w biednej niemieckiej rodzinie, zapragnął zdobyć dla Boga cały świat i całemu światu przynieść Dobrą Nowinę o Jezusie Zbawicielu. Pewne jest, że został do tego dobrze wyposażony, bo otrzymał niespotykany dar lingwistyczny! Dość wcześnie Bóg dał mu poznać, że przeznaczone mu powołanie, to apostolstwo na wzór św. Pawła. Tam, gdzie podejmuje się ważne i wielkie działanie na Bożą chwałę pojawiają się przeciwności. Wróg próbuje unicestwić dzieło na różne sposoby i na każdym etapie. O. Jordan nie szukał jednak sił w samym sobie. Wszystko oddawał Bogu i Maryi, którą szczególnie ukochał. W pełni ufał Opatrzności. Wierzył, kochał, ufał i wbrew przeciwnościom szedł naprzód. Wielokrotnie. Niezłomnie.
„Dopóki jest na świecie jeszcze jeden człowiek, który nie zna Boga i nie kocha Go ponad wszystko, nie możesz ani chwili spocząć”.
O. Jordan nie miał łatwego charakteru. Popadał w skrajności - od wspartego łaską Bożą entuzjazmu, w którym zdawał się apostołem nie do zatrzymania, do poddającego w zwątpienie wszystko, co do tej pory osiągnął. Znał jednak swoje słabości i sam siebie upominał: „Pomyśl o czasie, kiedy odczuwałeś ku temu [dziełu] szczególny zapał!”. Na przestrzeni życia wielokrotnie doświadczamy pogłębień wiary i okresów suszy, osamotnienia. To te szczególne momenty poznania Boga, ulotne chwile w Jego bliskiej obecności niosą nas przez okresy ciemności, pozwalają wytrwać w nadzieli, wierze i miłości. Potrzeba nam tylko ćwiczyć się w ufności, by otwartym sercem przyjmować prawdę, że Bóg Jest nawet wtedy, gdy wszystko wokół jakby temu zaprzecza.
„Ufaj mocno Bogu, zjednocz się z Nim jeszcze mocniej i trzymaj się niewzruszenie swoich postanowień!”
Inspiruje gorliwość o. Jordana. Jego nieustanna determinacja do realizowania zamierzeń. W litanii wzywamy go: „Pracowniku Ducha Świętego”. Nieustępowanie w modlitwie, a wręcz szturmowanie nieba modlitwą przez bł. Franciszka uczy nas, że tylko zanurzeni w Duchu Świętym jesteśmy zdolni do niemożliwego, do tytanicznego wysiłku na chwałę Boga.
Cel jest zawsze jeden - Niebo; realizowanie woli Bożej jaką jest zbawienie wszystkich ludzi. „Zaklinam was, ratujcie dusze!” - wzywał swoich współbraci o. Jordan. Jak gorące i pełne miłości musiało być serce założyciela salwatorianów! Do głębi przesiąknięte misją szerzenia Bożej miłości i pragnące wylać ją wszędzie na wszystkich. Takie serce zostało zranione Bożą obecnością, dotknięte pierwotną miłością Oblubieńca i rozpalone ogniem jego Boskiego serca.
Bł. Franciszku Mario od Krzyża Jordanie, bądź nam wzorem gorliwości o zbawienie dusz. Wyproś nam u Pana naszego Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata, łaskę głębokiej wiary i niegasnącej nadziei, byśmy nieśli światło tym, którzy odłączyli się od Źródła Miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz