Tydzień biblijny. Dzień siódmy.
Samarytanka - rozpoznanie
Spotkała Jezusa obok studni, przy źródle wody. Miała pięciu mężów i w chwili spotkania żyła z mężczyzną, który nie był jej mężem - grzeszyła i trwała w grzechu, jednak jest w jej postawie pewna otwartość i gotowość, w której Jezus dostrzega przestrzeń do zasiania słowa życia.
Fragment na dziś: J 4, 1-42
Samarytanka to każdy z nas. Grzesznik, niegodny i zagubiony. Jednak Jezus wchodzi w dialog z człowiekiem i czegoś od niego oczekuje: wody, wytchnienia. „Najwięcej ci powiem, kiedy rozmawiasz ze Mną w głębi serca swego; tu nikt przeszkodzić nie może działaniu Mojemu, tu odpoczywam, jako w ogrodzie zamkniętym.” (Dz 581) - mówił Jezus do s. Faustyny. W sercu pełnym miłości i wiary jest ogród, w którym Jezus może odpocząć. To właśnie wiara jest tym, co umożliwiło nawiązanie opisanego przez Jana dialogu.
Samarytanka była prostą kobietą. Wysilała się fizycznie, by przychodzić do studni po wodę. Pewnie sama docierała do studni spragniona. I w gorący dzień, w samo południe, przy wodzie dającej chwilową ochłodę spotkała człowieka mówiącego, że ma on wodę, po której już nigdy nie wraca pragnienie. Samarytanka jeszcze nie rozumiała i pewnie z przekąsem odparła: „daj mi tej wody, żebym nie musiała tu więcej przychodzić!” Wtedy Jezus zaczyna otwierać jej oczy. Swoimi słowami udowadnia, że ją zna. Choć my nie poznajemy nawet imienia kobiety, dowiadujemy się, co jest najważniejszym problemem w jej życiu. I dowiadujemy się też, że choć jest w niej grzech, to nie ma fałszu. Kobieta stoi w prawdzie o swoim życiu i jawnie mówi: „nie mam męża”. Życie w prawdzie o sobie, to pierwszy krok ku Jezusowi. On sam mówi jej później, że cześć Bogu należy oddawać w duchu i prawdzie. Zna serce kobiety, a gdy ona uznaje Go za proroka i wyznaje, że oczekuje Mesjasza, Jezus objawia jej prawdę: „Ja Nim jestem”.
Następuje moment już wzajemnego rozpoznania i wiara kobiety zostaje ukierunkowana. Przyjęła niełatwe słowa Jezusa nie tyle rozumem, co sercem, bo wiedziała, że On ją zna. On wszytko o niej wie, jak wie o każdym z nas. Radość jej jest wielka, a serce odmienione. Dzieli się ona swoją radością ze spotkania z innymi. Znamienne jest to, że wśród Samarytan Jezus nie uzdrawiał, nie dokonywał cudów. Tylko nauczał, a oni słuchając, uwierzyli w Niego.
Większe odpocznienie ma Jezus w sercu pragnącej Boga samarytańskiej grzesznicy, niż w sercach izraelickich czcicieli prawa, którzy nie rozpoznali nawet swojego Boga.
Czy z nami często nie jest podobnie? Czy nie kierujemy się utartymi przekonaniami? Jedno jest bezpieczne, pewne i prawdziwe źródło - Jezus Chrystus. Ten, który złamał wiele zasad, by spotkać drugiego człowieka. Nie powinno się rozmawiać z kobietą (i to samarytanką) sam na sam. Nie powinno się marnotrawić cennego olejku nardowego. Nie powinno się przebaczać w nieskończoność. Nie powinno się uzdrawiać w szabat, ani ucztować z grzesznikami. Bóg nie powinien narodzić się w ubóstwie i prostocie. Bóg nie powinien umierać umęczony i pohańbiony. A jednak: Boża logika nie jest logiką ludzką. Bóg zrobił to wszystko z miłości, żeby nas spotkać i abyśmy narodzili się na nowo.
Modlitwa serca: Panie, daj mi tej wody żywej, abym już nie pragnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz