Rozpoczynamy Triduum Paschalne. To dobry moment, by skorzystać z muzyki kontemplacyjnej, skomponowanej przez Tomka kilka lat temu do wystawy „Śladami Jezusa”. Udostępniamy w sieci trzy utwory w całości. Mamy nadzieję, że będą one dla was przyczynkiem lub pomocą do rozważań Męki Pańskiej.
Kasia: „Śladami Jezusa” była wystawą, która pozwala oglądającemu wejść w świat ostatnich godzin życia Jezusa Chrystusa. Przeprowadzała nas przez wieczernik, sąd, biczowanie, drogę krzyżową, Golgotę, aż po grób. Historię zbawienia opowiadał obraz, światło, głos, eksponaty oraz muzyka. Ta ostatnia jest bardzo dla ciebie ważna. To ona, dopowiada to, czego nie mogą wyrazić słowa.
Tomek: Tak. Dźwięk trafia prosto do serca, niejako pomijając zmysły. Słuchając, nie myślisz, a dźwięk bezpośrednio dotyka emocji.
K.: Pamiętasz, jak zabrałeś się za pracę? Na luzie, czy raczej z rezerwą?
T.: Nie był to dla mnie łatwy projekt. Przez lata robiłem rzeczy lekkie, komercyjne, rozrywkowe, a tutaj coś takiego. Nie chciałem tego popsuć. Modliłem się na kolanach w studiu, żeby tego nie zawalić. Komponując „Wieczernik”, miałem na myśli, że jest to otwarcie, rozpoczęcie wielkiej historii. Zależało mi, żeby słuchacz poczuł obietnicę, zapowiedź czegoś, co może go odmienić. Usłyszycie w nim sprzątanie izby przed wieczerzą oraz modlitwę w języku aramejskim. Kolejna kompozycja to „Getsemani”. Niepewność i oczekiwanie. Dopiero na koniec zaczyna się rytm. Początek męki.
K.: Mam poczucie, że ta kompozycja mogłaby się rozwinąć.
T.: Mogłaby, ale pamiętaj, że była tłem dla narratora. Piotr Fronczewski czytał tekst, a wizualizacje przedstawiały obraz. Musiałem się wpasować.
K.: Ten ostatni utwór, trzeci… Pamiętam, że wywarł na mnie największe wrażenie podczas wystawy. Tak naprawdę nie musiałabym widzieć eksponatów, żeby „widzieć” mękę i czuć, co dźwięk robi ze mną emocjonalnie, a robił wiele.
T.: Utwór „Pasja” jest najbardziej dosłowny. Uderzenia bicza, oddech, przybijanie do krzyża oraz bicie serca tworzą rytm. Słychać też padające na ziemię srebrniki oraz ciernie. To wszystko ma nas przybliżyć do męki i niejako pozwala „poczuć ją” na własnej skórze.
K.: I jest coś w tym chórze. Te półtony…
T.: Złowrogie. W momencie pasji głos dostaje zły duch. Ten chór to horror, śpiew anielski, ale wypaczony i upadły. Nie chciałem jednak przesadzić z sugestią dźwięku, zapychać utworu instrumentami. Zależało mi na tym, żeby dać odbiorcy pole do subiektywnego odczuwania.
K.: To jest bardzo niepokojąca kompozycja. Ja przeżywam w niej swoje, ale myślę, że każdy wyciągnie z niego coś wyjątkowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz